przez Bartosz Chilicki » So mar 25, 2006 2:12 am
EDYCJA DRUGA:
Dostosowałem się do zbyt późno zauważonego wymogu netykiety Forum, przedstawiając się w stosownym temacie, miast we wpisie.
Załatwiwszy zaś prywatę, przejdę ad meritum.
Meritum zaś miała być uwaga, odnośnie dwoistości edycji systemu In Nomine. Edycja francuska mianowicie spisana została kompletnie odmiennym stylem od amerykańskiej. O ile ta druga może uchodzić za uładzoną, jest od swojej starszej siostry zwyczajnie inteligentniejsza (jej świat przedstawiony można porównywać mniej więcej do świata przedstawianego w traktujących o aniołach i demonach opowiadaniach Mai Lidii Kossakowskiej). Edycja francuska, na podstawie której, o ile pamiętam, wykonano polską, sprawia niestety wrażenie produktu, którego grupą docelową byli sfrustrowani pseudosatanistyczni trzynasto-/czternastolatkowie, przechodzący dość powszechny w kulturze zachodniej, a zwłaszcza w krajach tak mocno powiązanych z chrześcijaństwem jak Polska, etap totalnej negacji nauki Kościoła, szyderstw z jego praktyk i dogmatów, miotania bluźnierstwami dla samej li tylko uciechy czynienia zakazanego.
Nie sposób nie zdziwić się, jakim (nomen omen) cudem to wydanie przeszło wlaściwie "bokiem", nie wywołując specjalnego tumultu w środowiskach kościelnych, skoro znajdują się w nim takie "kwiatki" jak stwierdzenia o tym, że (proszę o wybaczenie za dosłowność i jednoczesną niedokładność cytatu z pamięci) "[...] Chrystus umierając na krzyżu popatrzył po zebranych i stwierdził <<A mnie to wali.>> i zszedł". Być może lepiej się stało, dla ogółu rynku, że wydaniu udało się tak "prześliznąć" - chyba, że ominęła mnie jakaś afera i ktoś uzupełni moje informacje?
Edycja francuska napchana jest wręcz celującymi w najniższe gusta mlodocianych "satanistów" sformułowaniami, jak gdyby w nadziei, iż zachłysną się każdym słowem sprzeciwu i bezkrytycznie nabędą produkt.
Edycja amerykańska jest całkowicie pozbawiona tego typu "zagrań", jest uczciwym, komiksowatym w stylistyce erpegiem o aniołach i demonach, propagującym zresztą w mechanice (przez Rezonans chociażby) rozwiązania raczej pacyfistyczne, a przynajmniej (w wypadku gry po stronie Piekła) możliwie najmniej destruktywne - ryzyko ściągnięcia na siebie gniewu aniołów jest spore.
Nie sposób nie wspomnieć również o innym produkcie, bardzo pokrewnym wymienionym. Chodzi mianowicie o zaniechaną po kilku tomach (zapewne przez niesatysfakcjonujące wyniki sprzedaży - taki los spotkał też Wraitha, czy Huntera) przez firmę White Wolf serię Demon: the Fallen, będącą częścią Starego Świata Mroku.
Gra ta umożliwiała nam z kolei odgrywanie jednego z upadłych aniołów, z szeregów tych, które stanęły po stronie Przynoszącego Światło w konflikcie ze Stworzycielem i zostały strącone do Otchłani. Otchłań, odwieczne więzienie demonów, "pękła" i część z nich, zwykle te "mniejsze", były w stanie się z niej wyrwać. Podobnie jak w większości innych gier z serii, Demon stawiał również pewne "pytanie osobiste" - w tym przypadku była to decyzja o tym, czy odzyskanie wolności ma być nadzieją na odkupienie przed zbliżającym się (ponoć) Sądem, czy szansą na zemstę, uwolnienie najsilniejszych demonów z Otchłani i zapukanie do bram Nieba.
Gier fabularnych poruszających tematy religijne jest zresztą o wiele więcej. Praktycznie każdy system z linii Świata Mroku zadaje jakieś pytania o religijność i wierzenia postaci, czy będzie to wiara wampira klanu Lasombra wnikającego w hierarchię kościelną, jednocześnie usiłującego pozostać w zgodzie ze swoimi dawnymi, pochodzącymi sprzed śmierci, wartościami, czy też natchnionego duchem animizmu wilkołaka jednoczącego się w bólu z przemijaniem i dewastacją świata, gdzie każdy przedmiot, każdy krzew, każda istota są duchowymi braćmi, zabijanymi na tysiące najwyszukańszych sposobów, a jedyną odnajdywaną w sobie odpowiedzią na ten stan rzeczy jest poczucie obowiązku czuwania nad ich dobrobytem i jak dobrze nam znana wściekłość wywoływana własną bezsilnością, mimo potęgi ciała, ducha i mocy nadprzyrodzonych.
Zapewne również można by postulować uznanie za "religijne" innych gier, choćby RPG bazujących na uniwersum Gwiezdnych Wojen. Ustalony zestaw przekonań i przykazań, obecność siły wyższej decydującej o losie jednostej i całych cywilizacji, a jednocześnie dostępnej każdemu, kto zdolny jest do zauważenia jej i odrobiny introspekcji. Podobieństwo do konceptu Boga i modlitwy narzuca się samo.
Przepraszam za zboczenie z tematu bitewniaków, a jeśli powyższe sprowokuje dyskusję, zapewne wydzielenie tematu o religii w RPG (albo przekierowanie mnie do istniejącego - nie przekopałem się jeszcze przez archiwum, wybaczcie proszę) będzie stosowne.
Dziękuję.