przez Mirek Filiciak » Wt lip 12, 2005 10:13 am
Według mnie to trochę źle postawione pytanie - oczywiście gry MOGĄ być pożyteczne, tak jak mogą być szkodliwe (podobnie jak każde inne medium). Zwłaszcza, że każda gra jest w pewnym sensie symulacją, więc lista pożytecznych przykładów zastosowań jest potencjalnie nieograniczona. Zależą one chyba bardziej od intencji użytkownika, niż gry - chirurg laparoskopowy może grać w cokolwiek, żeby poćwiczyć koordynacje ręki z okiem (od strony technicznej jego praca przypomina grę - jest ekran i joystick). Ale ten sam tytuł może teoretycznie zaszkodzić jakiemuś dziecku, jeśli będzie zbyt brutalny/wulgarny itd.
Dlatego sądzę, że nie na "pożyteczności" polega istota gier. Wydaje mi się, że gramy głównie dla rozrywki (w czym rzecz jasna zawierają się pewne pożyteczne elementy), a zdobywanie w tym czasie pewnych umiejętności jest mimo wszystko "efektem ubocznym". W większości definicji gier - począwszy od klasycznych, jak Huizingi czy Caillois, po najnowsze, jak meta-definicja Juula, pojawia się wątek rozdziału gier i czynności nakierowanych na efekt/zysk, w najlepszym wypadku mówi się że wpływ gry na rzeczywistość podlega negocjacji. Pojawia się pytanie, czy jeśli dziecko autystyczne w ramach terapii gra, to możemy je po prostu zakwalifikować jako "gracza"...
Oczywiście sprawa nie jest taka prosta, zwłaszcza że coraz częściej zacierają się granice praca-rozrywka. Niemniej taka lista jest dla mnie po prostu kopiowaniem działań przeciwników gier, tylko na odwrót. Wydaje mi się, że jedyny sens takich działań to właśnie pomoc w propagowaniu gier - zbieranie kontrargumentów wobec rzekomych negatywnych efektów grania. Ale mówiąc szczerze wolałbym, żebyśmy powoli zaczęli odchodzić od takiego myślenia na rzecz bardziej konstruktrywnych rozważań.
Pozdrawiam