Właśnie obejrzałem fragment dotyczący gier. Paweł mnie nie rozczarował, choć winien był użyć koronnego argumentu dotyczącego rynku używek. Nikt przecież nie ma wątpliwości, że alkohol i papierosy to towary przeznaczone li tylko dla dorosłych. Tymczasem pokątnie korzystają z nich dzieci. Czy to wina producentów? Czy należy więc zakazać sprzedaży używek dorosłym? A może problem tkwi w poziomie wychowania, w świadomości i w wypaczonym, bo niewłaściwie ukierunkowanym światopoglądzie dzieci - czyli młodych ludzi, których kręgosłup moralny dopiero się kształtuje?
Boleję nad zjawiskiem "ciemnogrodu" w Polsce. Sam też w minionym tygodniu udzieliłem kilkunastu wywiadów (w tym dla TVP1) dotyczących kwestii teoretycznego wpływu czasopism dla dorosłych na rozwój dzieci. Jak już wspomniałem, temat ten jest zbieżny z tym, co dziś mówi się o grach - szczególnie w kontekście projektu ustawy o ochronie małoletnich.
Zaskakujące jest przy tym, iż uderza się w dostępne na polskim rynku media, zupełnie lekceważąc zagrożenie, jakie wynika z dwóch zazębiających się zjawisk: analfabetyzmu informatycznego rodziców i kwitnących na tym gruncie nadużyć, jakich dokonują dzieci, korzystając z Internetu.
Tymczasem młodzież kupująca zakazane gry czy pisma, to mit. Moja wypowiedź dla TVP1 koresponduje w tej kwestii z tym, co powiedział Paweł. Młodzież dziś KRADNIE - i to nie gry czy "świerszczyki" tego uczą.
Doskonałą tu opinią może być cytat z książki Parry Aftab
Internet a dzieci. Uzależnienia i inne niebezpieczeństwa:
Dzieci nie muszą szukać kioskarza, który zechce sprzedać im pisemka porno. Nie muszą wyciągać pieniędzy, by je kupić. Nie muszą przemycać ich z domu kolegi (czy z twojej łazienki). To, co mogą zobaczyć w sieci, jest dostarczone do domu, bezpłatne, bardzo łatwe do znalezienia (poprzez zwykłą wyszukiwarkę) i w wielu przypadkach - znacznie bogatsze graficznie niż to, co mogłyby dostać spod lady.
Polski ustawodawca musi zrozumieć, iż jeśli chce upolować dzika, nie powinien strzelać do przepiórek. Nie w grach leży problem, podobnie jak i nie w czasopismach erotycznych.
Jeśli uznamy samą grę za winowajcę, to automatycznie staniemy się przestępcami, bowiem, analogicznie, mając w kuchni noże, mamy potencjalne narzędzia zbrodni...
Załączam fragment artykułu z
Życia Warszawy. Choć wypowiadam się tam na temat erotyki, zaznaczam, iż w równym stopniu odnosi sie to do gier, które w świetle wspomnianego projektu ustawy, mówiąc kolokwialnie, jadą ze "świerszczykami" na jednym wózku.
Proszę się natomiast nie sugerować włożonym w moje usta stwierdzeniem, iż problemem jest Internet. Nie, problemem nie jest Internet, jak i nie są gry. Problemem jest to, że dzieci korzystają z nielimitowanego dostępu do zakazanych treści. Trywializując, powiem, że jak zawsze problemem jest ludzka głupota, brak odpowiedzialności i wyobraźni. Ale to temat na dłuższą dyskusję.