Augustyn Surdyk napisał(a):Po lekturze powinno się wyjaśnić, iż np. w podanym przez Kolegę przykładzie chemii zredukowanej do fizyki (jeśli byłoby to możliwe tak jak nie jest) nie straciłaby ona nic ze swej naukowości, a jedynie stała się subdyscypliną fizyki i przestała być odrębną nauką. Tak jednak się nie stanie, ponieważ zarówno chemia jak i fizyka spełniają zacytowane przeze mnie warunki.
Czemu się nie stanie? Wydaje mi się, że już od dawna, co najmniej od czasów publikacji
Języka fizykalistycznego jako uniwersalnego języka nauki sprowadzenie chemii do fizyki jest logicznie i fizycznie możliwe, napotyka tylko na techniczne przeszkody.
Odnośnie zaś warunków: czy metody fizyki są inne niż chemii? Wydaje się, że w obu wypadkach mamy do czynienia z metodą eksperymentalną, z drugiej zaś strony ze stawianiem wykraczających poza eksperymenty (w sensie Kuhnowskim) hipotez.
Podobnie nie wydaje mi się, by fizyka miała jakieś szczególne cele, konstytuujące ją jako naukę, szczególnie kiedy przypatrzeć się jej historii. Przeciwnie, skłaniam się raczej ku stanowisku, że wspólnym i właściwym celem nauk jest dociekanie prawdy o rzeczywistości, inne zaś cele mają charakter instrumentów - i dlatego też cel nie wyróżnia nauki spośród innych.
Co do trzeciego wyznacznika nauki - własnego przedmiotu, przekonywają mnie wywody tych, którzy twierdzą, że to nauka konstruuje własny przedmiot raczej niż buduje się wokół przedmiotu. Argumentację za tym stanowiskiem przedstawiłem w referacie. Na przykładzie omawianej fizyki dobrze to zresztą widać. Zacytujmy Newtona:
Grawitacja wyjaśnia ruch planet, ale nie jest w stanie wyjaśnić kto umieścił planety w ruchu. Bóg rządzi wszystkimi rzeczami i wie wszystko o tym co może być zrobione. Gdyby fizyka rzeczywiście miała niezależny od siebie przedmiot, nie zajmowałaby się współcześnie problematyką kosmologiczną (ściślej: kosmogoniczną). Tymczasem ten przedmiot jest wyznaczany przez samą fizykę: dziś stwierdzono, że powstanie wszechświata należy do jej dziedziny, jutro może nie należeć. Jedyna zasada tworząca, uspójniająca przedmiot to fizyka właśnie; nie ma właściwego naturze rzeczy, pierwotnego wyodrębnienia przedmiotów.
Augustyn Surdyk napisał(a): Jest natomiast dziedziną interdyscyplinarną, ponieważ nie będąc redukowalną do żadnej innej dyscypliny, korzysta z nich (np. językoznawstwa, socjolingwistyki, psycholingwistyki, dydaktyki ogólnej, pedagogiki i innych).
Co znaczy, że jest nieredukowalna? Nie daje się na przykład zredukować do dydaktyki? Właściwie dlaczego? Co - poza zwyczajem - decyduje o tym, że dydaktyka ogólna nie mogłaby po prostu wzbogacić swojej metody o języki obce?
Augustyn Surdyk napisał(a):W przypadku ludologii sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana, bo jak dotąd nie jest ona nawet niczyją subdyscypliną, a badacze gier z różnych krajów nazywający siebie ludologami mogą mieć zupełnie odmienne wyobrażenie o przedmiocie swoich badań, metodach, jak i o sobie samych.
Ale czy to źle?
Augustyn Surdyk napisał(a):Np. anglojęzyczny termin ludology zmierza ku grom komputerowym, czy nieco szerzej elektronicznym: [url]http://en.wikipedia.org/wiki/Ludology[.url]. A jak już się zgodziliśmy, PTBG jako "zwiastun ludologii" w Polsce interesuje się grami w o wiele szerszym znaczeniu.
Podobnie polski termin
nauka nie odpowiada angielskiemu
science. Tylko że takie różnice językowe nie zmieniają w żadnym stopniu rzeczywistości. Róża pod inną nazwą pachniałaby tak samo. Uważam, że akurat kwestie nazewnictwa są zupełnie drugorzędne. Najwyżej będzie się dodawać, że w Polsce ludologia zajmuje się wszystkimi rodzajami gier.
Augustyn Surdyk napisał(a):Skoro nie jest nawet subdyscypliną żadnej z uznanych nauk, musiałaby określić przedmiot badań (lecz obawiam się, że "ludologia" = "nauka zajmująca się badaniem gier" to trochę za mało precyzyjne określenie. Potrzebne byłoby zaplecze teoretyczne - taksonomie, klasyfikacje, definicje itp.) cele i metody badań.
Po co? Żeby zyskać uznanie w środowisku uniwersyteckim? Do tego powinny wystarczyć dobre prace. Żeby zyskać tożsamość? Mamy przecież tożsamość instytucjonalną, PTBG, to znacznie mniej opresywne niż wspólny cel, narzucony przedmiot czy metoda. "Nauka zajmująca się badaniem gier" przez ogólność określenia nie grozi przynajmniej wykluczeniem.
Augustyn Surdyk napisał(a):Te ostatnie akurat można zapożyczyć i dostosować do potrzeb nowej nauki; np. metodologia action research (Prof. Wilczyńska UAM proponuje polski odpowiednik "badania w działaniu") została zaczerpnięta przez glottodydaktykę z nauk społecznych i z powodzeniem również sprawdziłaby się w przypadku wielu gier towarzyskich.
A czemu nie może być tak, żeby każdy w swoich badaniach zapożyczał, przyjmował czy tworzyłby metodologię, jaka wydaje mu się odpowiednia dla przedmiotu tych badań?
Augustyn Surdyk napisał(a):Próba definicji gier fabularnych (a następnie "mechaniki gier fabularnych" i innych terminów z nimi związanych) podjęta przeze mnie, Kol. Jerzego Rzymowskiego i inne osoby, która zaowocowała burzliwą dyskusją i przeniosła się z poprzedniego na obecne forum PTBG, była tylko małym krokiem w kierunku uporządkowania pewnego bardzo wąskiego zakresu badań ludologii w ramach teorii czystych - realizujących cele poznawcze.
Ale co nam da taki porządek, poza tym, że nas skrępuje? Próba była burzliwa, ale nie zakończyła się konkluzywną definicją. Ostatnia definicja kol. Jerzego Rzymowskiego nie cieszy się przecież powszechną akceptacją.
Augustyn Surdyk napisał(a):Przykładem podobnie wąskiego pola badań teorii stosowanych - realizujących cele pragmatyczne - mogłoby być badanie zastosowania tychże gier fabularnych np. w edukacji.
Co robi, jak mi się zdaje, kol. Jerzy Szeja :-)
Augustyn Surdyk napisał(a):Lecz czy ktoś potrafiłby wytłumaczyć czy istnieje i kim jest ekonoludolog, socjoludolog, psycholudolog czy glottoludolog?
Cały czas nie zgadzam się ze sposobem użycia przez Kolegę słowa
istnieć w odniesieniu do konstruktów społecznych. Co znaczy, że istnieje co najmniej jeden socjoludolog? Że ktoś poczuwa się do bycia socjoludologiem? Że ludzie kogoś za socjoludologa uważają? Że istnieje universale bycia socjoludologiem?
Augustyn Surdyk napisał(a):I tak dalej można by wymieniać innych przedstawicieli nauk społecznych, humanistycznych, czy nawet ścisłych. Ale czy można ich wszystkich nazwać ludologami? Czy wystarczy fakt, że zajmowali się jedną z wielu gier towarzyskich?
Uważam, że przedmiot ich dociekań jest rzeczą drugorzędną. Liczy się wyperswadowanie ogółowi, a uczonym w szczególności, że oto powstała jako nauka ludologia, że my oto należymy do społeczności ludologów, że jesteśmy częścią nauki itd. Istnienie nauk to istnienie, jeśli można tak rzec, retoryczne, oparte na wzajemnym uznaniu wspólnot uczonych.