(Poniższe dowcipy i anegdoty szachowe znalezione na:
http://www.gabo.hi.pl/relax/szachowe.htm)
Gość A gra ze swym psem w szachy, podchodzi gość B.
B: Aaaaale masz mądrego psa, w szachy potrafi grać!
A: Eeeee tam, taki on mądry - tylko raz wygrał...
Serce Matki
W 1977r w Bristol angielski mistrz Joe Heidenomm dał symultanę na 20 szachownicach.
Symultana zakończyła się katastrofalnym dla niego wynikiem +1,=0,-19. Jedyne zwycięstwo
odniósł on nad własną matką, która przeczuwając katastrofę, zadbała o to, aby uchronić syna od
pogromu "na sucho".
Dziecko szczęścia
W jednym z numerów Britisch Chess z 1947r zamieszczone zostało sprawozdanie z turnieju w
Hilversund. Korespondent, G. Golombek tak pisał o jednym z uczestników - Irlandczyku
O' Sulliwanie:
Ten gracz - jest dzieckiem szczęścia. Osiągnął rezultat znacznie przekraczający jego siłę gry.
W tym miejscu trzeba dodać, że O' Sulliwan zdobył 0,5 pkt. z 13 partii.
A to spryciarz
Moskiewski mistrz Blumenfeld słynął z psychologicznych zagrań i wielu niekonwencjonalnych
pomysłów. Pewnego razu grając z młodym szachistą zapisywał na blankiecie ruchy, które sobie
pomyślał zasłaniając je ręką. Jego partner zauważył te manewry i zapragnął zobaczyć, co też tam
Blumenfeld wypisuje. Stanął za jego plecami i zobaczył, że Blumenfeld napisał "bardzo boję się
ruchu hetmanem na d5". Wrócił szybko na miejsce, wykonał ruch Hd5 i ponownie stanął za
plecami mistrza. Zobaczył jak Blumenfeld powoli, nie spiesząc się zapisuje "mój przeciwnik
wpadł w pułapkę, teraz daję mu mata w trzech posunięciach".
Po całonocnym piciu szachista wraca do domu nad ranem. Żona krzyczy: - Gdzie byłeś pijaku!?
- Graliśmy u kolegi całą noc w szachy.
- To dlaczego tak śmierdzisz piwem!?
- A co?! Szachami mam śmierdzieć?
Dlaczego szachy to taka niebezpieczna gra?
Bo jak przeciwnik długo myśli, to można zasnąć i wybić sobie oko gońcem.
Turniej pretendentów w 1962 roku rozgrywany był na wyspie Curacao na morzu Karaibskim.
Wyspa ta była często odwiedzana przez turystów z uwagi na wiele tanich sklepów. W czasie
turnieju na jednym ze sklepów obuwniczych pojawił się napis:
" Uwaga szachiści! Naprawdę dobry ruch wykonasz tylko w obuwiu kupionym w naszym sklepie!"
Wielki miłośnik dobrych butów Tigran Petrosjan dał się skusić tej reklamie, kupił ładne pantofle
... i został zwycięzcą turnieju.
Arymistrz Kotow często opowiadał poniższą historię o swoim imienniku.
Pewnego razu zatrzymał go milicjant za przekroczenie szybkości. Wziął
od niego prawo jazdy i zdziwiony zapytał: - Pan nazywa się Kotow ?
- Tak jestem Kotow - ucieszył się arcymistrz - jak Pan mnie poznał,
pewnie gra Pan w szachy?
- Dlaczego w szachy ? - zdziwił się milicjant - ja też nazywam się Kotow.
I puścił arcymistrza bez wypisania mandatu.
W Holandii temu samemu Kotowowi znowu zdarzyła się przygoda ze stróżami prawa. Tak oto
opisywał ją Kotov :
- Po zakończeniu turnieju, w trakcie powrotu do kraju na lotnisko odwoził mnie Euwe swoim
samochodem. Przy lotnisku źle zaparkowaliśmy samochód i chcieli nam wlepić mandat. Wtedy
wyszedłem z samochodu i powiedziałem ochroniarzowi
"czy wiesz kto to jest, to były mistrz świata w szachach - Max Euwe. Gdyby on w Moskwie
zaparkował np.. na placu Czerwonym to jemu nikt nie śmiał by mu dać mandatu. Ochroniarz
zawstydził się, machnął ręką i zostawił nas w spokoju.
Ta sama historia ma i drugą wersje. Po kilku latach odbywał się w Rosji kongres FIDE i Euwe,
który był w tym czasie prezydentem FIDE opowiedział ponownie tę historię. Oto jego wersja:
-Zaparkowałem samochód obok lotniska, jak się okazało - nieprawidłowo. Ochroniarz zaczął nam
wypisywać mandat, a ja rozglądałem się za portfelem. Wtedy z samochodu wyskoczył Kotow
i łamaną angielszczyzną z pomocą niemieckich słów zaczął szybko, wymachując rękami coś
mówić. Ochroniarz oczywiście nic nie zrozumiał z tego potoku słów, ale nie chciał się sprzeczać
z obcokrajowcem, machnął ręką i zostawił nas w spokoju.