Stanisław Krawczyk napisał(a):Wygląda to bardzo interesująco! I przypomina mi o tym, że trzeba by w końcu sięgnąć po Baudrillarda... A jak to wygląda z praktycznego punktu widzenia? Czy działalność Kolegi spotyka się z przychylnym odbiorem nauczycieli, rodziców oraz (co może najważniejsze) samych uczniów?
Może będę obcesowy, ale nauczyciele mają podejście jak Indianie w czasach konkwisty do hiszpańskich koni. Ostatnio rozmawiałem z pewną osobą z tego grona na temat problemów cyberkultury właśnie. Rozmówczyni pochwaliła mi się, że w jej szkole nie ma takowych problemów, bo kilku nauczycieli... skończyło kurs komputerowy (podstawy obsługi MS Office etc.)...
Za sukces natomiast uznaję wystąpienie dla grupy pedagogów szkolnych. Ci mają nieco większy wgląd w życie dzieci, a przez to niemały problem z ich zrozumieniem, toteż bardzo pozytywnie przyjęli moją działalność, traktując ją jako pomost pomiędzy społeczeństwem przemysłowym, do którego należą, a społeczeństwem informacyjnym, jakie reprezentują ich uczniowie.
To właśnie grupa pedagogów zainicjowała cykl szkolnych spotkań. Muszę przyznać, iż są to ludzie w miarę ciekawi wiedzy i większość z nich naprawdę zainteresowana jest referowaną przeze mnie tematyką. Od kilku tygodni regularnie zapraszany więc jestem do szkół.
Uczniowie...
Ci reagują nad podziw dobrze. Po każdym referacie zgłasza się do mnie grupka zainteresowanych. Spotkania wzbogacam zawsze o dyskusję, która daje mi wgląd w podejście młodzieży.
Nie ukrywam, iż duże znaczenie w przemycaniu przydatnej wiedzy ma socjotechnika. Kiedy wiemy, co chcemy osiągnąć, musimy przeanalizować charakter grupy docelowej i opracować najlepszy możliwy sposób dotarcia.
Kiedy nauczyciele przedstawiają mnie jako
"pracownika Powiatowego Centrum Edukacji, który porozmawia o zagrożeniach czyhających w Internecie", to robią mi doskonałą wręcz antyreklamę, gdyż młodzi słuchacze natychmiast stawiają mentalną blokadę. Taki błąd muszę naprawić w pierwszych minutach, jeśli nie chcę stracić całej lekcji.
Robię to w prosty, ale skuteczny sposób, mówiąc, iż owszem, pracuję w PCE, ale przede wszystkich jestem twórcą gier komputerowych i na pewno nie przyszedłem mówić o tym, że gry i Internet to zło. W 90. procentach przypadków dostałem po takiej deklaracji brawa, a uczniowie nastawili się na słuchanie i udział w lekcji.
Za najciekawsze doświadczenie uznaję jednak dość ryzykowny eksperyment polegający na próbie zreferowania tematyki cyberuzaleznień uczniom IV klas szkoły podstawowej. Długo zastanawiałem się, zanim przyjąłem zaproszenie.
Musiałem wszak przełożyć temat na możliwie prosty język i dostosować przykłady do światopoglądu tak młodych ludzi. Z dumą przyznam, że udało się. Mało tego, niesamowicie zaskoczyły mnie trafne odpowiedzi dzieci.
To dla mnie najlepszy dowód na to, że edukacja w Polsce wtłacza młodych w ciasne ramy, odbierając z roku na rok zdolność kreatywnego myślenia. Czwartoklasiści wielokrotnie dzięki swej dziecięcej wyobraźni dawali dokładniejsze odpowiedzi, niż uczniowie klas maturalnych. To fenomen, choć potwierdza jedynie to, co już dawno napisał Henry Kuttner w jednym ze swoich opowiadań...
We wszystkich szkołach, które odwiedziłem, mam zamiar przeprowadzić wśród młodzieży ankiety (z podziałem na klasy, które odwiedziłem, i pozostałe). Chcę bowiem zbadać dwie rzeczy - zarówno wpływ moich prelekcji, jak i ogólne tendencje. Wyniki przedstawię pedagogom szkolnym. I szanownym Kolegom oczywiście.
I na koniec smutne spostrzeżenie. Jak dowiedziałem się w podległej PCE bibliotece pedagogicznej, szkolni pedagodzy i nauczyciele ogółem to grupa... najrzadziej odwiedzająca bibliotekę. Jestem jedyną osobą, która pożyczyła książkę "Multimedia w kształceniu". Nie będę komentował. Koledzy sami wyciągną wnioski.
Oczywiście wszystko, co tu napisałem, to odpowiedź w luźnej formie. Kiedy złapię oddech pomiędzy jedną a druga pracą, postaram się przygotować szczegółowe sprawozdanie na potrzeby PTBG.