Stanisław Krawczyk napisał(a):
Trochę jest. Na przykład trudno mieć już dziś wątpliwości, że emocje mogą być nieświadome (nie każdy użyje tu słowa "nieświadomość", ale pozostawmy je dla uproszczenia) – jeszcze 30-40 lat temu nie było to takie oczywiste. Choć nie dam głowy, że nie chodziło Koledze o pytania jeszcze bardziej podstawowe (np. o naturę ludzką).
Oczywiście, że są pewne ustalenia. I tak: chodziło mi o pytania naprawdę podstawowe, ale akurat nie "o naturę ludzką", bo to pytanie ponaddziedzinowe (psychologia, socjologia, kulturoznawstwo, filozofia, antropologie wszelkiego typu, teologia...) i dobre do postawienia, ale odpowiedzią są m.in. wszystkie dzieła artystyczne i cała historia :-D
Inna sprawa, że mimo dość jednoznacznych badań nie ma nawet zgodności co do tego, że nie tyle poznajemy świat zmysłami, co wybiórcze dane zmysłów są twórczo uzupełniane przez mózg, więc w istocie nigdy nie poznajemy świata, ale siebie/społeczeństwo/kulturę* (*w zależności od wyznawanej dziedziny nauki niepotrzebne skreślić).
Stanisław Krawczyk napisał(a):
Jeśli chodzi o wielość sprzecznych teorii, to nie widzę znaczących różnic między psychologią a literaturoznawstwem. Dekonstrukcję ze strukturalizmem pogodzić może równie trudno, jak psychologię poznawczą z Freudowską psychoanalizą (choć pewne obserwacje będą zbliżone).
Nie, nie daję zgody na taką analogię. Ani Derrida, ani reszta nie powątpiewa w ontologiczny status dzieła. A postbehawioryści i neopsychoanalitycy nie dość, że mówią innym językiem, to jeszcze mają zupełne różne wizje
psyche (greka tu jest wybiegiem, bo i tak tą nazwą staję po biegunie napaleńców ;-) )
Stanisław Krawczyk napisał(a):Nadto w psychologii (przynajmniej jej części empirycznej) dość mocno osadziła się zasada falsyfikacji czy falsyfikowalności, która z kolei w literaturoznawstwie jest (jak mi się zdaje) w odwrocie.
Zasada falsyfikowalności Poppera jest - niestety (niestety, bo była elegancka i moim zdaniem skuteczna) - skutecznie podważana przez samą naukę, w której powstała (czyli przez filozofię). Choć moim zdaniem nieźle się nadaje do oddalania twierdzeń światopoglądowych, religijnych i zbliżonych, które chcą się stroić w naukowe piórka). Niestety gdyby ją przyjąć, niemożliwa byłaby nie tylko zaawansowana matematyka (tu lubię przywoływać dział liczb urojonych, choć to matematyka niezbyt zaawansowana), ale też sporo działów fizyki teoretycznej (ale, powtarzam, cios przeciw Popperowi wymierzyli sami filozofowie).
Stanisław Krawczyk napisał(a):Otóż jeśli dobrze rozumiem podejście kulturoznawcze, do którego nawiązuje koncepcja prof. Krajewskiego, to w nim właśnie za kulturę uznaje się nie wytwory per se, tylko to, co ludzie z nimi robią. Zdaje się, że taką perspektywę przyjmują m.in. brytyjskie studia kulturowe.
To nie Krajewski. To uznane teorie. Teraz nie przywołam literatury światowej, ale na gruncie polskim pierwszy tak twierdził prof. Stefan Żółkiewski (i nie powtarzał tego biernie po innych - ujęcie jest oryginalne, choć kierunek wyznaczono wcześniej). Dzisiaj mało kto o nim pamięta, ale po pierwsze jego książki są dobrze dostępne, po drugie zostawił wielu znakomitych uczniów, m.in. prof. Marylę Hopfinger :-)