Jerzy Szeja napisał(a):A, to moim zdaniem pewne nieporozumienie. Przeciętnemu mieszkańcowi USA role playing games bynajmniej nie kojarzą się z naszymi RPG, a właśnie z takimi zabawami seksualnymi. Zresztą do tych zabaw masowego odbiorcę zachęcają filmy erotyczne w takiej konwencji.
Racja, racja - wszelkie teatralne zabawy, przebieranki, gierki okołofetyszowe to pierwsze skojarzenia z 'role-play' (bo tak dokładnie brzmi AFAIK ten termin). Ludzie opacznie rozumieją roleplaying game w ten sposób, stąd amerykańska anglojęzyczna społeczność RPG zwykła o sobie mówić terminem określającym gracza gier komputerowych, 'gamer', stąd są 'gaming conventions' i tak dalej, o ile nie mam niewłaściwych/nieaktualnych informacji.
PS. Takie zabawy bodaj nazywają się „kink”.
"Kink" oznacza ogólną ekscentryczną cechę osoby, zachowania lub sytuacji, stąd takie gierki określane są jako "kinky" czyli "pozytywnie lekko perwersyjne" (brak znamion pejoratywności, referencji do pól semantycznych 'perverse', zwykle określenie łagodzące charakter danego zachowania seksualnego).
Moim zdaniem nie należy mylić LARP-ów z takimi zabawami. Bo nie gra w erpegi kobieta, mówiąc "A teraz zjedz swego Czerwonego Kapturka, mój ty Wilku" czy jakoś tak... ;)
Piękne.
Ale, ale.
A co z ekstremum erpegowym tej funkcji? Znam zżytą ze sobą i szczęśliwą parę (
/set +dyskrecja on #self, nie zdradzę skąd mam 'insider information'), która działa w arcyciekawy moim zdaniem sposób, by urozmaicić sobie życie seksualne - korzysta z arsenału RPG, by kreować zdarzenia podpadające pod grę seksualną (np. uwodzenie), finalizując rzecz seksem.
Podział ról to zawsze MG i osoba dostająca "sesję", która zwykle polega na szybkim wykreowaniu sytuacji towarzyskiej, często osadzonej wokół jednej z regularnie grywanych postaci danej osoby. MG w takiej sytuacji AFAIK tworzy postać NPC-a, dopasowanego do gustów osoby grającej, pośrednio również względnie analogicznych gustów postaci. Następnie osadza jakoś sytuację w ustalonym settingu (również często zazwyczaj wykorzystywanym do jak najbardziej regularnych sesji), doprowadzając po niedługim wprowadzeniu do spotkania osoby grającej z NPC-em. Wywiązuje się wtedy sytuacja towarzyska (od podrywu w barze, przez pomoc przy samochodzie, po wspólnie przeżytą strzelaninę), która w założeniu przeradza się w seks. (Zazwyczaj tak się dzieje, oczywiście oboje dążą do "happy endu", ale czasem rzecz między postaciami nie działa, coś nie zaiskrzy i dla dobra realizmu uznają, że nic się nie stało i postaci się rozeszły - zdarza się to jednak stosownie rzadko, gdyż "postaci" są skłonne do sporych ustępstw, by zaspokoić swoje zainteresowanie).
Tak czy inaczej, moim zdaniem, jest to nadal RPG, choć z duużą ilością seksu. Ponoć doświadczenie bardzo terapeutyczne, a na wzajemną ciekawość siebie wedle ich słów wpływa doskonale.
Grają chyba w RPG, skoro są postaci, jest kreowany setting, historia jest opowiadana w sposób interaktywny... De facto nie gra chyba roli, wedle którejkolwiek z definicji, że zamiast iść do pałacu spiskować (co byłoby odegrane), albo do lasu zabić paru zielonoskórych (co byłoby odzwierciedlone mechanicznie), idą na łąkę i odgrywają (pozostając 'in character' tak długo jak udaje im się utrzymać zawieszenie niewiary), co im się uda zaimprowizować? ;)