Moderatorzy: Jerzy Szeja, Augustyn Surdyk, Stanisław Krawczyk
Jerzy Szeja napisał(a):Pozwolę sobie prowokacyjnie stwierdzić, że w gdyby ta teoria była prawdą, to fani horrorów dawno daliby sobie spokój (inni fani zresztą też), smakosze cygar i lodów waniliowych takowoż.
A ja mniej drżałbym u dentysty (średnio co miesiąc od 35 lat, aż trudno uwierzyć).
Radek Bomba napisał(a):Pozwolę sobie prowokacyjnie stwierdzić [...]
Stanisław Krawczyk napisał(a):Wydaje mi się, że to w znacznej mierze sprawa regularności. Lodów nie jadamy co pięć minut. Ale np. przed telewizorem spędzamy bardzo dużo czasu, i nie jest chyba przypadkiem, że pokazywane na ekranach (także w kinach) materiały są coraz bardziej "doznaniowe".
Ponadto, i to może ważniejsze: jakimś testem praktycznym będzie konfrontacja ze zwykłym myśleniem potocznym. Jeżeli postmodernizmu nie da się przekazać zwykłym śmiertelnikom (a to chyba nie bardzo możliwe), to może umrzeć śmiercią naturalną. Zresztą już teraz są chyba problemy z wykładaniem go na uniwersytetach (bo jak to robić? I jak przeprowadzać egzaminy?!).
Radek Bomba napisał(a):[...] podobne problemy występowały w przypadku sztuki współczesnej (właściwie całej awangardy). Dobitnym przykładem van Gogh i jego problemy ze sprzedażą dzieł za życia artysty. W tym świetle postmodernizm wcale nie musi być czymś co obumiera, a sam fakt niezrozumienia go przez szerokie masy nie musi dyskwalifikować tego ujęcia, a może tak jak to było w przypadku sztuki nowoczesnej być dużym atutem.
Nie zgadzam się również co do kwestii potrzeby stałości, jak wskazują liczni badacze (Bauman, Giddens, Melosik, Burszta),
we współczesnym społeczeństwie widać raczej lęk przed stałością, która kojarzy się z nudą i stagnacją.
Również jak się zauważa niestałość i różnorodność sprzyja rozwojowi gospodarczemu,
Jerzy Szeja napisał(a):Oj, tak prosto to nie ma. Pewnie, że w tej tezie desensytyzacyjnej tkwi założenie regularności. Ale doświadczenia moim zdaniem są naciągane: zgodzę się, że na n-ty z kolei bodziec możemy mniej zareagować. Ale wszelkie pomiary są robione tuż po poprzednim bodźcu, na następnym. A przecież z zastosowaniem tak nie ma: co innego natychmiastowy bodziec tego samego typu, a co innego odstęp godzin/dni i zamiast TV czy komputera - rzeczywistość.
Tu mi się przypomina moje wielkie zdumienie kilka lat temu, gdy chłopcy z mojej maturalnej klasy (19 lat!) do teatru wzięli lornetki. Bo była scena z zupełnie rozebraną aktorką. Na pytanie, w którym wyraziłem zdumienie, że im się chciało (po pierwsze dowiedzieli się o tym, po drugie wypożyczyli lornetki), a przecież wiem, że nawet najdrastyczniejsze pornole to dla nich chleb powszedni, odpowiedzieli krótko To nie to samo!
Stanisław Krawczyk napisał(a):Stary problem trafności zewnętrznej eksperymentów psychologicznych. Ale skoro już posługujemy się anegdotami, to taki przykład: Jacek Pałkiewicz, wielki polski podróżnik, powiedział jakiś czas temu w rozmowie w poznańskim empiku mniej więcej coś takiego: właściwie mógłby pojechać w Tatry, ale nie ma już na to czasu. A nawet gdyby miał, to wolałby pojechać gdzie indziej (w lekkim domyśle: bo Tatry po jego podróżach to już nie to samo).
Stanisław Krawczyk napisał(a):Poza tym można by się odwołać do badań Skinnera ("niestety" głównie na szczurach, ewentualnie gołębiach) i zauważyć, że tzw. warunkowanie z nieregularnym rozkładem wzmocnień ma dużą siłę. Czyli niekoniecznie musimy mieć bodźce powtarzane jeden po drugim, aby się do nich przyzwyczaić.
Stanisław Krawczyk napisał(a):Oczywiście -- czym innym jest żywy człowiek, a czym innym aktor telewizyjny.
Jerzy Szeja napisał(a):No anegdota dobra. Tylko jakoś tak niezbyt wyraźnie na temat... :D
Jerzy Szeja napisał(a)::D Toż nawet biologowie z dużą ostrożnością podchodzą do prostych przeniesień wyników doświadczeń ze zwierząt na ludzi... A tu, Mocium Panie, psycholog!
Jerzy Szeja napisał(a):Stanisław Krawczyk napisał(a):Oczywiście -- czym innym jest żywy człowiek, a czym innym aktor telewizyjny.
No niedokładnie tak: i tu aktor, i tu aktor. I obaj jednak żywi :P
Tylko raz zmediatyzowany, raz dany bez pośrednictwa. W dodatku chodzi o sens tegoż w dyskusji: wyciąganie wniosków z badań laboratoryjnych w taki sposób, że przekłada się je na wysoce skomplikowane sytuacje "prawdziwego" (?) życia, jest zwykle nieuprawnione.
Jerzy Szeja napisał(a):O ile można się zgodzić z tym, że niektórzy ludzie niestety bywają na poziomie szczurów (i nie trzeba w tym celu jechać do Korei), to jednak uznaję za nieuprawnione wnioskowanie, że jak ktoś, to wszyscy.
Jerzy Szeja napisał(a):Oczywiście Kolega ma namyśli zamknięcie nie tego bardzo szerokiego wątku, ale naszej małej dyskusji?
No do tanga trzeba dwojga, niemniej jednak to z mojej strony wcale nie jest takie zapiekłe i bezdyskusyjne. Naprawdę porozmawiałbym o teorii desentyzacji.
Stanisław Krawczyk napisał(a):Ja również. Niemniej przeszkadza mi w tym troszkę rozpoczęta już jakiś czas temu sesja egzaminacyjna. ;-)
Stanisław Krawczyk napisał(a):3. Istnieje tzw. zasada asymetrii hedonistycznej (sformułował ją holenderski badacz emocji Nico Frijda), która mówi, że emocje negatywne mogą być cały czas wywoływane przez te same bodźce, ale w wypadku emocji pozytywnych stare bodźce po pewnym czasie się "zużywają" i trzeba je zastąpić nowymi.
Stanisław Krawczyk napisał(a):A jak to się ma do agresji? Otóż jest prawdopodobne, że agresja może się wiązać właśnie z emocjami pozytywnymi. Np. z ulgą po rozładowaniu złości/gniewu. Inaczej nie bylibyśmy skłonni do inicjowania i podtrzymywania zachowań agresywnych (por. np. ustawki "kibiców" futbolowych). W jakiejś mierze może to dotyczyć także agresji obserwowanej, być może za pośrednictwem tzw. neuronów lustrzanych.
Powrót do Dyskusje o grach komputerowych
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości