Marcin Drews napisał(a):Modyfikacja to, wedle słownika PWN, "częściowa zmiana czegoś nienaruszająca istoty rzeczy; też: rzecz zmieniona w taki sposób". Jest różnica między remontem (nawet generalnym) budynku a stawianiem innego obiektu na jego fundamencie.
Oczywiście. W wypadku gier - i ich modyfikacji - pojawia się jednak pewien problem: gdzie leży granica między remontem a przebudową? Owszem, w większości wypadków nie będzie problemu z identyfikacją - większość modów jest niewielka i trudno traktować je jako znaczące ingerencje. Inaczej sprawa wygląda w wypadku tzw. total conversions. Czy wspomniany już
Counter-Strike można traktować jak niezależną grę, czy tylko i wyłącznie jak moda?
Nie ratuje nas tutaj nawet zaznaczenie, że mod może być użyty tylko z odpowiednią wersją gry (podczas gdy gra działa niezależnie). Biorąc pod uwagę, że - teoretycznie - możliwa jest dystrybucja moda zintegrowanego z grą (tzn. sprzedaż moda jako oddzielnej gry, powstałej poprzez integrację na poziomie technicznym modyfikacji i pierwotnego programu), zastrzeżenie nabiera natury czysto... marketingowej. Opisuje dystrybucję zjawiska, nie to, czym jest (inna sprawa, że sposób dystrybucji może mieć w tym wypadku kluczowe znaczenie dla samej natury zjawiska - ale to temat na szerszą dygresję).
Analogia z sytuacją gier robionych na popularnych silnikach jest jasna. Takie gry można potraktować jak mody dystrybuowane właśnie w ten sposób. Pierwotny silnik gry stanowi podstawę, którą obudowuje się grafiką, mechaniką, dodatkowymi elementami kodu - po czym integruje wszystko razem.
Oczywiście, silnik gry to nie gra - kierując się zdrowym rozsądkiem można rozróżnić te dwie rzeczy. Jednak znów, zdrowy rozsądek to nie wszystko. Analityk potrzebuje wyraźnych punktów orientacyjnych, a nie przeczuć i wrażeń (nawet jeśli trafnych).