Przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi. Spróbuję się teraz zbiorczo odnieść do poruszonych problemów (cały czas pamiętając, że jestem straszliwym amatorem).
Do Kolegi Mariusza Majchrowskiego.
Zwracam uwagę, że KP w przytoczonym rozumieniu wiąże się z przyjemnością. Przyjemnością dość specyficznie pojmowaną – bo zakładającą pewien stopień dystansu i wolnego wyboru w tym, co się robi. Ponadto KP pełni także inne funkcje (wymienione w moim poście). Tu chyba tkwi istotna różnica względem tego, o czym wspomniał Kolega Michał Mochocki w odniesieniu do Eco. Lektura powieści popularnej ma dziś bowiem nie tylko uspokoić czytelnika. Także stworzyć mu możliwość utożsamienia się z tymi, którzy lubią podobne utwory (np. przez dołączenie do grupy fanów na portalu społecznościowym, przez wspólną dyskusję na forum czytelniczym). Odróżnienia się od tych, którzy ich nie czytają. I tak dalej.
[W oryginalnej wersji postu znajdowało się odniesienie do kina bollywoodzkiego, ale postanowiłem z niego zrezygnować, bo moja perspektywa jest zapewne beznadziejnie eurocentryczna].
Fragment tekstu prof. Golki – oczywiście, zachęcam do przytoczenia! :) Na Pyrkon też czekam z niecierpliwością.
Odbiór postaci Jana Pawła II. Mimo wszystko wydaje mi się, że pomnikowość zdecydowanie dominuje, a inne sposoby odbioru są rzadkie, jakby stłamszone (nie jest łatwo źle powiedzieć o papieżu w mediach).
Definicja Hebdige'a mi się nie podoba. Wolę myśleć o KP jako sposobie życia (w powiązaniu z różnymi przedmiotami i wytworami niematerialnymi). Ograniczanie kultury do samych wytworów moim zdaniem jest zbyt wąskie.
KP w "moim" rozumieniu nie jest narzucana, jednostki mają wybór. Dla przykładu: mogę decydować o tym, jakie oglądam strony. To, że Google jest najpopularniejszą wyszukiwarką internetową, w żaden sposób nie wymusza korzystania właśnie z niej. :-)
W PRL-u przez jakiś czas mieliśmy tylko jeden program. Na Zachodzie w pewnym okresie też tak było. I brakowało możliwości wyboru (chyba że w ogóle odcinaliśmy się od medium). A potem przyszły piloty do telewizorów. ;-)
Do Kolegi Jerzego Szei.
Jeśli chodzi o przydatność kategorii KP – będę jej bronił, bo uważam, że pozwala naświetlić ważne aspekty naszych rozrywek (w tym RPG), a szerzej: współczesnego sposobu życia (prof. Krajewski mówi o popularyzacji rzeczywistości), odnosząc je do innych zjawisk związanych z "uludycznieniem rzeczywistości".
Inaczej: uznanie RPG za część KP jasno pokazuje, że należą one do tej odmiany kultury, która dziś wyjątkowo szybko się rozwija (i skupia na sobie coraz baczniejszą uwagę badaczy).
Dodam, że rozumiana w ten sposób KP wcale nie jest jednoznaczna z kulturą niską!
Skądinąd wiadomo Koledze z prywatnej korespondencji, że jeszcze niedawno miałem w tej kwestii większe wątpliwości. Teraz jednak myślę, iż warto używać pojęcia KP (tyle że odpowiednio rozumianego).
Niewykluczone, że z powodów retorycznych w niektórych okolicznościach lepiej jest mówić o RPG po prostu jako o części kultury (niektórym słowo "popularny" źle się kojarzy). Niemniej jednak w refleksji teoretycznej proponowałbym uznać kategorię KP jako wartościową.