18+ czyli klasyfikacje wiekowe w Polsce i na świecie
Nasz rodzimy rynek gier wideo to stwór specyficzny. Jest na tyle mały, by kontrowersyjne gry nie przyciągały negatywnej uwagi dużych mediów tak, jak ma to miejsce choćby w USA. A jednocześnie na tyle duży, by największe produkcje trafiały do nas w miarę bezproblemowo. Jedno, czego polskiemu rynkowi odmówić nie można, to swobód, których niektóre kraje mogą nam tylko pozazdrościć.
Polska
Obowiązującym w nadwiślańskim kraju systemem klasyfikacji wiekowej jest Pan-European Game Information (czyli w mowie powszechnej Ogólnoeuropejski system klasyfikacji gier, PEGI). Powstał on wiosną roku pamiętnego 2003, by pomóc rodzicom w wyborze dla swoich pociech odpowiednich treści pod kątem przemocy, wulgarnego języka, seksu i innych często pojawiających się w grach motywów nieodpowiednich dla młodocianych graczy. W Polsce PEGI oficjalnie obowiązuje od roku 2009, a w śwadomości graczy i rodziców miało juz szansę zagościć m. in. dzięki kampanii reklamowej towarzyszącej wprowadzeniu oznaczeń (spot można obejrzeć np. TU . Nie da się również nie zauważyć komunikatów wiekowych PEGI towarzyszących reklamom gier nadawanym w TV. A i oficjalna strona internetowa potraktowana została z należytym szacunkiem, czyli polską wersją językową.
Teoria oznaczeń wiekowych w Polsce istnieje więc i ma się dobrze. A jak z praktyką? PEGI powoli wkracza na salony. Zdarzyć się może, że sprzedawca w sklepie może poprosić o dowód, gdy na pudełku w oczy kole czerwone oznaczenie 18 (czyli gra przeznaczona dla osób od 18 roku życia). Nie jest to może standard jak w Wielkiej Brytanii, gdzie o wiek pyta się nawet przy zakupie filmów od lat 16, ale coś na pewno wisi w powietrzu.
Nie zdarza się natomiast, by w Polsce nie wydano gry z powodu zawartych w niej 'nieodpowiednich' treści. PEGI przydziela oznaczenia wiekowe wszystkim grom bez wyjątku, więc cenzury obawiać się nie musimy. Są jednak tacy, którzy tyle szczęścia nie mają...
Niemcy
Współczuć należy z pewnością naszym zachodnim sąsiadom, którzy pod skrzydła PEGI się nie załapali z własnego wyboru. W Niemczech obowiązuje bowiem o wiele bardziej restrykcyjny i groźnie brzmiący Unterhaltungssoftware Selbstkontrolle (USK, a po naszemu Organ samoregulujący oprogramowanie rozrywkowe - tłum. własne, lepsze tłumaczenia mile widziane). Dzięki tej organizacji za naszą zachodnią granicą niektóre gry nie ukazują się w ogóle - jak np. "Aliens vs. Predator" z 2009 roku. Wydawca gry, Sega, doszedł do wniosku, iż nie opłaca się (dosłownie) produkować ocenzurowanej wersji gry wyłącznie dla jednego rynku. Wersja ocenzurowana miała bowiem niemal 100% szansę, by trafić na listę gier nieklasyfikowanych przez USK, czyli takich, które ze względu na treści nie mogą otrzymać nawet oznaczenia 18 ergo nie mogą być sprzedawane.
Ciekawy los spotkał też agenta sił aliantów, którego przestawiać chyba nikomu nie trzeba - B.J. Blazkowicza. By ukazać się na rynku niemieckim "Wolfenstein" przeszedł swastykową kastrację, bo używania tego symbolu w grach za naszą zachodnią granicą zakazuje prawo. Koniec końców gra została jednak wycofana z rynku przez wydawcę, Activision - uchowała się w niej jedna, mała swastyka, której znalezienie w ferworze walki jest nielada wyczynem, niemniej przyczyniła się ona do zniknięcia tytułu ze sklepowych półek.
Ocenzurowanej wersji doczekał się natomiast "Bulletstorm", który kontrowersje wzbudza nie tylko w Niemczech (gdzie dostał oczywiście ciężko wypracowany znaczek 18). Co odważniejsi gracze mogą co prawda sięgnąć po austriacką wersje z oznaczeniem PEGI 18, ale może się to okazać manewrem sprytnym, acz ryzykownym. Gra nie posiadająca oznaczenia USK może - choć nie musi - trafić na listę departamentu zajmującego się ochroną młodych osób przed szkodliwymi wpływami mediów. A tutaj gracze wkraczają już na pole konsekwencji prawnych, z zarzutami kryminalnymi włącznie. Wesoło by nie było.
Całość artykułu: http://gry.onet.pl/artykuly/18-czyli-kl ... tykul.html