Marcin Drews napisał(a):(...) Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i wsparcie słownikowe, a dzielenie włosa na czworo nie ma sensu, bowiem nie zajmujemy się tu dziedziną ścisłą.
Zgadzam się z Kolegą - bardzo źle byłoby stracić zdrowy rozsądek. W rzeczy samej, nie zajmujemy się tu również dziedziną ścisłą. Dzielenie włosa na czworo także nie było moją intencją. O wsparciu słownikowym za chwilę.
Moje zarzuty wobec definicji z książki Mirosława Filiciaka można streścić w dwóch punktach:
1. Definicja pozwala na zakwalifikowanie do kategorii moda zjawisk, które modami nie są.
2. Definicja wyklucza zjawiska, które zdrowy rozsądek nakazywałby za mody uznać.
Przeprowadzenie adekwatnej analizy z użyciem takiego narzędzia jest niemożliwe. Powtarzam: niemożliwe. Nie chcę przez to powiedzieć, że definicja jest "do niczego" - na pewnym poziomie, zdroworozsądkowym właśnie, spełnia jakoś swoje zadanie i obrazowo tłumaczy, czym jest mod. Gdybym miał wyjaśnić kompletnemu laikowi, o co chodzi, zrobiłbym to słowami Kolegi Filiciaka. Tak sformułowana definicja nie nadaje się jednak do szczegółowej analizy. Wiem, co mówię, bo na potrzeby licencjatu zamierzałem właśnie to zrobić - i wyszłaby mi totalna bzdura. Liczba zastrzeżeń i uściśleń, jakich musiałbym dokonać, ostatecznie podważa zasadność samej definicji. Lepszym wyjściem byłoby już znaleźć inną, lub wymyślić własną.
Zdaję sobie sprawę, że semantyka nie jest supernauką, która rozwiąże wszelkie problemy. Wiem też, że nie mówimy o zjawisku, którego precyzyjne zdefiniowanie jest łatwe i oczywiste. Uważam jednak, że da się stworzyć definicję, która obejmowałaby to, co zdrowy rozsądek nakazuje do modów zaliczyć, a wykluczała to, co wedle zdrowego rozsądku modem nie jest.
Marcin Drews napisał(a):(...) Mało jest ogólnoświatowych, obowiązujących definicji zjawisk, które każdy rozumie inaczej - bo czym innym jest program dla informatyka, czym innym dla gracza, a czym innym dla telewidza, n'est-ce pas?
Naturalnie, Kolega ma rację. Wprawdzie podejrzewam, że dla gracza i informatyka program jest tym samym, ale prawda - wszystko zależy od kontekstu. Dlatego zwykle przywołuje się tenże kontekst, by terminy, których używamy, posiadały konkretne znaczenie. Obecnie jednak mamy sytuację o tyle ułatwioną, że kontekst jest oczywisty: są to gry komputerowe, a szerzej - nowe media.
Mirosław Filiciak nie definiuje programu po swojemu (zasadniczo słusznie, bo po co mnożyć terminy?), w związku z czym dochodzimy do wspomnianego przez Kolegę wsparcia słownikowego. Otóż istnieje definicja słownikowa programu komputerowego (bo nie o programie telewizyjnym Kolega Filiciak mówił) - i ta definicja czyni definicję moda nieadekwatną.